fbpx

Czytelnia Psychoterapeutyczna

Lęk a dziecięca zależność, niezdolność do ekspozycji i ekspresji.

Psychoterapia psychodynamiczna

Lęk a dziecięca zależność, niezdolność do ekspozycji i ekspresji
The Head of Woman and a Child", study to the "Massacre of the Innocent" by Léon Cogniet (1794-1880), ca 1824; Museum of Fine Arts in Orleans.

Od pewnego czasu większość psychoterapeutów zdaje sobie sprawę, że u podłoża problemów ich pacjentów leży zazwyczaj lęk i podobny rodzaj afektu powodujące dyskomfort. Bardzo często ludzie szukają pomocy psychoterapeuty, ponieważ zaczęli się bać pewnych aspektów świata albo fragmentów własnego doświadczenia, które innym raczej nie wydają się niebezpieczne. Zazwyczaj zadanie terapeuty polega więc na tym, żeby pomóc pacjentowi pokonać lęk i żyć pełniej, swobodniej, radośniej.

I nie oznacza to, że lęk zawsze jest w dużym stopniu ujawniany albo że pacjent musi pojmować swoje problemy w tych kategoriach. Mimo że pojęcie mechanizmów obronnych jest zwykle uważane za typowe dla psychoterapii psychodynamicznej, to działanie tych mechanizmów stanowi tylko jedną z oznak ogólnej tendencji, by unikać tego, co budzi lęk. Prawie wszystkie teorie potwierdzają, że lęk działa po cichu właśnie w związku z tendencją, aby unikać jego źródeł. Jeżeli dana osoba ma możliwość wyboru, nie spędza całych dni, odczuwając lęk. Bywa na ogół tak, że napotyka w życiu niewidzialne ograniczenia, na które reaguje zwiększona wrażliwością, w zasadzie nie uświadamiając sobie, że odczuwa lęk lub czegoś unika.

W tradycji freuowskiej tendencję tę konceptualizuje się przez pojęcie lęku sygnałowego: w odpowiedzi na najmniejszy choćby znak przebudzenia się zakazanych pragnień ego wysyła nieomal niedostrzegalny sygnał lękowy, co wystarcza, by uruchomić mechanizmy obronne. Dopiero kiedy nie uda im się zażegnać dostrzeżonego niebezpieczeństwa, pojawia się pełne, świadome doświadczenie lęku. W innych tradycjach, np. behawioralnej lub wywodzącej się od Sullivana, podobną ideę wyraża się w pojęciu stopnia lęku. Nawet minimalny wzrost dyskomfortu wystarcza, żeby pojawiło się niewielkie unikanie, ale w większości przypadków nie dochodzi do pełnego doświadczania lęku, który pojawiłby się w innej sytuacji. (Oczywiście dalszy lęk może się objawić w związku z samym unikaniem. Poniżej piszę o tym, że za zmniejszenie dyskomfortu płaci się zwykle pewną cenę).

Wpływ leku nie polega zatem tylko na tym, że wprowadza on stan dyskomfortu, ale także na tym, że zaburza rozwój i codzienne funkcjonowanie, ponieważ dana osoba zaczyna podejmować wysiłki, żeby tego lęku uniknąć. Czasami rzeczywiście jest tak, na przykład w zaburzeniach panicznych i fobiach, że to sam lęk stanowi główny problem, z jakim zgłasza się pacjent, ale najczęściej obraz jest bardziej złożony. Próby unikania lęku urodzą osobne konsekwencje: podstawowe umiejętności życiowe, które w normalnym toku rozwoju trzeba stale i wielokrotnie ćwiczyć oraz kształtować, są mniejsze, ponieważ z powodu lęku osoba ma skłonność do unikania określonych doświadczeń. Klarowne myślenie ulega zakłóceniu, gdyż osoba unika myśli wywołujących lęk, podobnie jak wystrzega się widocznych zachowań. Z tej przyczyny problemy pacjenta pogłębiają się, gdyż nie jest on zdolny do tego, żeby je przemyśleć, lub w wymuszony sposób dochodzi do fałszywych wniosków, które na jakiś czas zmniejszają lub oddalają lęk, ale na dłuższą metę prowadzą do jeszcze poważniejszych problemów. Poza tym osoba nie ma możliwości jasnego rozeznania własnych pragnień, aspiracji, zmartwień i subiektywnych doświadczeń – można by powiedzieć, że żegluje bez steru i dlatego zdarza się, iż zostaje wciągnięta w pewne działania, a nawet weryfikację swoich wartości i zamierzeń, które pozostają w sprzeczności z jej najgłębszą naturą.

Co ciekawe, opisane powyżej interakcje między zbiorami przyczyn i skutków można również rozpatrywać jako błędne koło. Wszystkie wspomniane konsekwencje prób unikania lęku rodzą bowiem dalszy lęk z powodu występujących podatności na zranienie i zakłóceń codziennego funkcjonowania. Unikanie lęku drugiego rzędu stwarza jeszcze więcej podobnych trudności i ograniczeń, pogłębiając podatność jednostki. Większość doświadczonych terapeutów, bez względu na przekonania teoretyczne, dysponuje wiedzą na temat tych splatających się oddziaływań i głównej roli, jaką odgrywa w nich lęk, nawet jeśli nie zawsze skupiają się oni na całościowym wzorcu błędnego koła.

W cyklicznym podejściu psychodynamicznym takie rozumienie lęku jest szczególnie istotne w odniesieniu do zmiany. Uważa się, że problemy pacjenta biorą się przede wszystkim stąd, iż we wczesnych latach życia nauczył się on, że powinien się bać swoich uczuć, myśli i skłonności. Dlatego pomoc w przezwyciężaniu problemu polega głównie na tym, żeby pacjent ponownie uznał pewne uczucia za swoje oraz włączył je w pełniejsze, bogatsze poczucie siebie i poczucie różnych możliwości w życiu.

Naturalnie nie jest tak, że cały wczesne lęk, na którym później tworzą się struktury neurotyczne, jest pozbawiony rzeczywistych podstaw. Rodzice często nie wykazują się tolerancją wobec niektórych skłonności i zjawisk rozwojowych u swoich dzieci, chociaż należą one do ekspresji ich żywotności, zdrowia i ekspansywności. Przyczyny takiego braku tolerancji są różne: od poważnej psychopatologii rodziców, poprzez bardziej określone obszary podatności na zranienie lub konfliktów, których pochodzenie można prześledzić wstecz aż do okresu dzieciństwa rodziców, po zwyczajny fakt, że wychowywanie dziecka to wymagające i stresujące zadanie. Potrzeby dzieci są silne i nieprzemijające, a umiarkowanie nie jest ich mocną stroną. Każdy rodzic, jeśli jest uczciwy wobec samego siebie, przyznaje, że wychowanie dziecka wiąże się z pewnymi uczuciami, o których poradniki nie informują. Ponieważ dziecko jest zależne od rodzica – najpierw w związku z koniecznością biologicznego przetrwania, a potem w związku z potrzebą budowania więzi i osiągania dobrostanu oraz posiadania systemu wsparcia, który zapewnia dalszy wzrost i rozwój – staje się zrozumiałe, że każde dziecko, przynajmniej w pewnym stopniu, tak ustawia żagle, by dostosować je do przeważających wiatrów.

Czasami jednak „ustawianie żagli” jest bardziej przesadne, a jednocześnie mniej stosowne niż w optymalnej sytuacji. Wiele czynników związanych z realiami życia w dzieciństwie sprawia, że w trakcie rozwoju każdy z nas ignoruje niektóre sprawy i ma wytyczone pewne granice, przy czym nie wynikają one zazwyczaj z wymagań stawianych przez świat, lecz z naszego własnego nastawienia do świata, jakie wykształciło się w nas wcześniej. Dlatego właśnie terapeuci zazwyczaj odrzucają te dychotomiczne rozróżnienie na stan normalny i zaburzenie psychiczne, postulując, żeby nerwice rozpatrywać w kategoriach nasilenia. U nas wszystkich objawiają się bowiem stygmaty bezradności towarzyszącej przedstawicielom naszego gatunku, kiedy przychodzą na świat; potrzeba wielu lat, żebyśmy przynajmniej w przybliżeniu osiągnęli taki stopień rozwoju jak osoby, od których jesteśmy zależni.

Należy dodać, iż małe dziecko, oprócz tego, że jest ogromnie uzależnione od otaczających go „wielkoludów”, tylko mgliście zdaje sobie sprawę z nastrojów i motywacji dorosłych oraz kierujących ich postępowaniem schematów poznawczych. Ograniczona zdolność rozumienia zachowań dorosłych sprawia, że wydają się oni bardziej nieobliczalni – a zarazem i groźni – niż są w rzeczywistości. Trudno więc dziecku ocenić, kiedy najlepiej i najbezpieczniej wyrazić pragnienie czy uczucie, a kiedy nie ujawniać się z nim. Ponadto sytuację utrudnia fakt, że dziecko kontroluje swoje zachowanie słabiej niż dorosły. Granica między impulsem a działaniem, między afektem a wyrażeniem go, jest w dzieciństwie bardzo cienka, dlatego impulsy stanowią początkowo o wiele większe zagrożenie niż wtedy, gdy dziecko dorasta. Skutek tych wszystkich czynników jest taki, że dotyczące wczesnych lat życia – a w zasadzie nawet dorosłego życia – wysiłki powodowane lekiem i mające na celu zapewnienie ochrony nie cechują się świadomymi, konkretnymi wyborami, aby hamować określone zachowania lub unikać określonych sytuacji, lecz ogólną chęcią ucieczki od wszystkiego, co w jakikolwiek sposób wiąże się z uczuciami i doświadczeniami, przed którymi człowiek się broni.

Pełne miłości wsparcie, niezawodną pomoc oraz zachęcanie do stopniowego rozwoju i uniezależniania się od rodziców pozwalają ograniczać te niepożądane zjawiska z dzieciństwa, oraz doprowadzać do funkcjonalnych kompromisów między poczuciem bezpieczeństwa a zdolnością do wychodzenia na zewnątrz i ekspresji, które powinny osiągnąć zadowalającą równowagę. W połączeniu z satysfakcjonującymi, odpowiednimi dla wieku interakcjami z rówieśnikami wspomniane czynniki łagodzące ułatwiają proces dochodzenia do dojrzałości i stanowią podstawę dalszych korekt w późniejszych latach życia. Jednakże osiągany stopień naszego przystosowania się i dostrojenia do rzeczywistości zawsze będzie niepełny i relatywny. W każdym z nas pozostają pewne obszary konfliktów, istotne sposoby ograniczania i zniekształcania doświadczenia (właśnie samo to ograniczenie i zniekształcenie nie pozwala nam dostrzec, że w ogóle do tego dochodzi).

Z tego powodu jedno z głównych zadań psychoterapeuty polega na tym, żeby pokazać pacjentowi, jak przemóc obawy i zahamowania, które doprowadziły do tego, że traktuje on swoje normalne i zdrowe uczucia jak zagrożenie. Terapeuta pomaga mu przyjąć jako własną tę część siebie, która została oddzielona od pełnej świadomości, z jakichś przyczyn cechuje się unikaniem i prawdopodobnie będzie generowała dalsze obszary wrażliwości, deficyty najważniejszych umiejętności życiowych oraz przeszkody w rozwoju właśnie tych relacji, które z zasady powinny mieć korygujący wpływ na obezwładniający lęk. W dalszych partiach tekstu czytelnik zauważy, że wiele wymienionych sformułowań zostało zaplanowanych pod tym kątem – mają one pomóc pacjentowi w łatwiejszym akceptowaniu swoich myśli i uczuć, W dostrzeżeniu, że niepotrzebnie się czegoś bał lub odczuwał odrazę. Mają także stworzyć klimat, w którym przyjęcie tych uczuć i myśli stanie się możliwe.

Tekst pochodzi z książki:

„Komunikacja terapeutyczna”. Paul L. Wachtel

Tłumaczenie Marta Kapera

Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego 2012

06 lutego 2024
Przymierze terapeutyczne w psychoterapii
Czytelnia Psychoterapeutyczna Przymierze terapeutyczne Psychoterapia psychodynamiczna Therapy...
21 stycznia 2024
Samotność - ciąg dalszy
Czytelnia Psychoterapeutyczna Samotność – Loneliness – część II Psychoterapia psychodynamiczna Automat...
21 stycznia 2024
Od strachu do lęku i z powrotem
Czytelnia Psychoterapeutyczna Od strachu do lęku i z powrotem Psychoterapia psychodynamiczna Freedom...
21 stycznia 2024
Lęk w kinematografii
Czytelnia Psychoterapeutyczna Lęk w kinematografii Psychoterapia psychodynamiczna The Ring...
21 stycznia 2024
Lęk a dziecięca zależność, niezdolność do ekspozycji i ekspresji
Czytelnia Psychoterapeutyczna Lęk a dziecięca zależność, niezdolność do ekspozycji i ekspresji. Psychoterapia...
07 stycznia 2024
Pacjent i terapeuta jako współpracownicy w psychoterapii psychodynamicznej.
Czytelnia Psychoterapeutyczna Pacjent i terapeuta jako współpracownicy w psychoterapii psychodynamicznej. Psychoterapia...
07 stycznia 2024
Podstawowe zjawiska w psychoterapii psychodynamicznej
Czytelnia Psychoterapeutyczna Podstawowe zjawiska w psychoterapii psychodynamicznej Psychoterapia psychodynamiczna Przeniesienie Gdy...
07 stycznia 2024
Psychoterapia psychodynamiczna. Główne koncepcje.
Czytelnia Psychoterapeutyczna Psychoterapia psychodynamiczna. Główne koncepcje. Psychoterapia psychodynamiczna „W...
06 grudnia 2023
Świadomość
Czytelnia Psychoterapeutyczna Świadomość Psychoterapia psychodynamiczna Niezapowiedziane...
14 listopada 2023
Samotność - Loneliness
Czytelnia Psychoterapeutyczna Samotność – Loneliness Psychoterapia psychodynamiczna “Morning...